Kamil vs złośliwy nowotwór mózgu

niedziela, 16 marca 2014

Każdy kij ma tyle końców, ile jesteśmy w stanie dostrzec

Hmm.. Zastanawiałem się dłuższą chwilę jak określić emocje, które towarzyszą nie tylko nam, ale wielu ludziom poszukującym nadziei, kiedy jest nam ona odbiera zanim tak naprawdę walka się zacznie.
Znalezienie balansu w całym gąszczu opinii, historii i własnych doświadczeń jest trudniejsze z każdym przeżytym tygodniem. Bo nie ma na Świecie nieomylnej wyroczni, a ma to tym większe znaczenie, że w momencie, gdy jesteśmy w stanie uświadomić sobie, że już zdołaliśmy sprzeciwić się z pewnym autorytetom -wybraliśmy drogę, którą od początku do końca trzeba planować samemu. Samemu dobierać sobie współpracowników do planu który się założyło, a dobierać w taki sposób by nie ulec złudzeniu, że w którymś momencie prawda absolutnie jest po jednej stronie.

Jak też pewnie zauważyliście, nie raz już pojawiły się negatywne opinie na temat tego na jaki tor skierowaliśmy naszą osobistą historię. Jak długo myślę o tym, tak zaczynam dochodzić do wniosku, że ludzie już chyba po prostu przywykli do tego, że nie ma złotego środka na raka- i mają rację, z tym, że zaczyna to przybierać formę marginalną. Zaczynamy odrzucać wszystko co nie jest bezpieczne, zaczynamy się asekurować, bo powtarza się nam, że jeśli już zachorujemy a medycyna konwencjonalna nie znajdzie dla nas ratunku, to należy cieszyć się życiem.. Albo zaczyna leczyć się lekami, które z doświadczenia w ogóle nie mają dobrej historii w leczeniu danej odmiany nowotworu. Ale cóż.. takie są standardy, a lekarze są tylko narzędziem w całej tej tragicznie funkcjonującej machinie.

Dalej nie jesteśmy pewni przyszłości, nasza historia buduje się z dnia na dzień.
To, że Kamil w ogóle zareagował na leczenie miało podwójne znaczenie- osobiste, bo przecież walczymy o życie osoby, którą kochamy, a także społeczne, bo ludzie zaczynają dostrzegać, że nie ma jednej prawdy na temat tego, co się dzieje w globalnej służbie zdrowia- ile prawdy nam się mówi, jaką faktycznie wiedzę posiadają lekarze i w co należy wierzyć. Czasem dostajemy wiadomości i telefony z różnymi pytaniami od zdesperowanych ludzi, którzy dopiero zaczynają szukać pomocy, bo znaleźli się w sytuacji podobnej do naszej. Za każdym jednak razem historia jest inna i nie ma dwóch takich samych dróg a i pewności, że ta sama terapia podziała na kolejną osobę.

Spotkaliśmy się z różnymi historiami i czasem takimi, w które trudno uwierzyć. I znów- nie było jednej prawdy, bo spotkaliśmy ludzi, którzy pokonali swoją chorobę dzięki medycynie konwencjonalnej, ale i takich, którzy np wygrali dzięki tej czy innej terapii genowej albo.. terapią sokową- terapią Gersona..
Te historie nie mieszczą się w żadne ramy, rozciągłość ich jest niewiarygodnie duża- ale to dowodzi tylko jednego.. Jeśli ktoś mówi nam, że nie ma nadziei, bo zawiodła chemia, radioterapia czy chirurgia.. to z pewnością powinien stracić status lekarza, bo jego wiedza jest totalnie zerowa.. a pewność z jaką głosi się takie teorie przyprawia o ciarki.. bo przez swoje ingoranctwo i niewiedzę skazuje się ludzi na śmierć.. zbyt łatwo.
I sytuacja zazwyczaj wygląda tak, że lekarze medycyny niekonwencjonalnej często nie wykluczają medycyny konwencjonalnej (dr Burzyński np czasem namawia na skorzystanie z którejś z jej form, dla zapewnienia lepszego efektu leczenia), ale z drugiej strony nie jest już tak różowo- lekarze medycyny tradycyjnej  uważają za szarlataństwo wszystko to, co nie mieści się w zakres ich wiedzy. Onkolog dziś powinien znaczyć dużo więcej, a my mamy prawo tego wymagać i nie godzić się na to, co jest nam proponowane. Najważniejszy powinien być pacjent, a lekarz powinien użyć wszystkich metod, które są na Świecie dostępne, aby go ratować.
I rozłożyło mnie na łopatki to, co jakiś czas temu przeczytałem w internecie, podobno jakiś lekarz to napisał.. dotyczyło metod alternatywnych. Lekarz ten- onkolog pisał o rosnącej popularności niekonwencjonalnej drogi leczenia opisując historię kobiety, która zachorowała na nowotwór piersi, ale stan jej się pogarszał. Kobieta ta zaczęła w końcu szukać innej drogi, niż ta, którą proponuje medycyna konwencjolna, udała się do jednej z takich klinik i.. niestety przegrała, narażając się na skutki uboczne nietypowego leczenia i skracając sobie życie. Lekarz ten był święcie przekonany, że kobieta wiele straciła, że mogła się cieszyć życiem, pobyć z rodziną, zapewnić sobie lepszą jakość życia w końcowym stadium choroby.. ale to jest właśnie to, za co takich lekarzy równie mocno potępiam.. prawdopodobnie spotkali już tak wiele PRZYPADKÓW, że przestali pojmować ludzi jako jednostki, jako istoty, za wszelką cenę pragnące żyć, zobaczyć jak dorastają ich dzieci, jak wychodzą za mąż/żenią ich wnuki.. Ci marni lekarze nie są już w stanie zrozumieć, że człowiek jest w stanie położyć na szalę wszystko co osiągnął w swoim życiu tylko po to, aby mieć szansę żyć..
Inna sprawa, że wraz z tym zaczęli pojawiać się ludzie, którzy żerują na tej nadziei.. i przez to odcedzenie naciągaczy od ludzi uczciwych jest czasem bardzo trudne..

Niedawno publikowaliśmy na naszym fan page'u historię małej Laury, która przyleciała do kliniki dr Burzyńskiego z glejakiem pnia mózgu, a historia ich jest tylko kolejnym dowodem na to, że najbardziej na Świecie trzeba wierzyć sobie samemu, zbierać opinie i walczyć.. walczyć..
Glejak pnia mózgu uznawany jest za kompletnie nieuleczalną chorobę, nikt na Świecie jej oficjalnie nie wyleczył.. prócz doktora Burzyńskiego
Mamy kontakt z kobietą, która została wyleczona przez doktora Burzyńskiego już sporo lat temu, ale także i bardziej aktualnych pacjentów, którzy zareagowali na leczenie oferowane w Houston. 
I za każdym razem jak myślę o wszystkich zdarzeniach, które rozegrały i ciągle rozgywają się wokół to trafia mnie.. po prostu trafia, bo nie znajduję innego określenia.
Jakiś czas temu, gdy dla Laury organizowane było jakieś wydarzenie w Houston, mające pomóc zebrać środki na leczenie dziewczynki komentować na facebooku zaczął mężczyzna z konkurencyjnej kliniki (jakież było moje zaskoczenie, bo poznałem go osobiście i rozmawiałem z nim nie raz i za nic nie pomyślałbym, że zrobi taki cyrk). Zaczął wypisywać, że jakim prawem Kamil czy Laura dostaje to i tamto, bo leki przewidziane są na inny rodzaj nowotworu i kiedy w końcu dr Burzyński przestanie mamić ludzi. Nie wytrzymałem.. natychmiast zadzwoniłem i nagrałem się na sekretarkę, a  moje słowa dalekie były od kulturalnych.. oj dalekie. Chwila moment wyrzucił mnie z facebooka, na telefon też nie odpowiedział.  
Dlaczego Kamil dostaje to, a nie cos innego? bo to dziala i taka droge wybralismy, nie wiem dlaczego niektorzy nie moga sie z tym pogodzic.
Na domiar złego- dr Burzyńskiemu w tamtym roku zablokowano stosowanie najskuteczniejszego leku (Kamil stosuje drugi rodzaj terapii) - antyneoplastonu w kroplówce, rodzice Laury poprosili kanadyjskie ministerstwo zdrowia o możliwość przesłania leku z Houston.. myślicie, że się zgodzili? dostali 3 odmowy, a uzasadnienia były tak puste, że jestem pełen podziwu dla tych urzędników.. za jakich idiotów muszą uważać pacjentów, którym takie uzasadnienie wysyłają. 
Jak zakłamany jest Świat jeśli pozbieramy wszystkie fakty "do kupy"... no bo.. czy my rozmawiamy z duchem? a może to wszystko to jest jakaś zaaranżowana historia.. a jeśli nie, to dlaczego lekarze na Świecie nie widzą w tym leku potencjału? co za totalna beznadzieja i hipokryzja.. bo przecież tak bardzo ubolewa się, że nie ma się żadnego leku na glejaka (szczególnie pnia mózgu). Nie ma?? kogo oszukujecie???
Tato Laury zastanawia się nad rozpętaniem burzy medialnej i "wymianę ognia" bo nie tylko w głowach polskich lekarzy trzeba zmienić te idiotyczne myślenie.. sprawa sięga dalej i głębiej. Trzeba nam takich rewolucji, może wtedy coś się zmieni.
To jest tylko wierzchołek góry lodowej, a wszystko jest tysiąckroć bardziej skomplikowane..

Tyle wszystkiego a mało o Kamilu, no cóż.. tym razem chciałem poruszyć inne kwestie, o Kamilu więcej w następnym poście. Kilka suchych faktów- rezonans z 30 stycznia pokazał, że guz jest dokładnie tej samej wielkości, natomiast w czwartek 13 marca 2014 mieliśmy kolejne badanie, które pokazało, że guz zmniejszył się o tyci tyć- 3 %, ale zawsze to coś!
Wiedzieliśmy, że przyjdzie moment sprawdzianu naszej cierpliwości i wiemy, że leczenie jest bardzo mozolne i miewa się różne momenty, ale póki co dalej idziemy do przodu! 
Kamil miał totalnie nieregularną kondycję- po przylocie było ciężko, potem było super, podkręcenie leczenia, a ostatni tydzień znów komplikacje, odstawianie i przesuwanie leków.. na dziś dzień znowu jest lepiej. Nie jest łatwo, a decyzje do podjęcia ciężkie, ale działamy, wszystko analizujemy na bieżąco -
Trzymamy rękę na pulsie!

Jak zawsze prosimy Was o dalsze wsparcie w tej długiej i ogromnie ciężkiej walce, pomagać można wpłacając pieniążki bezpośrednio na konto Fundacji, lub wejść na naszą akcję na "SiePomaga" (zielony baner na pasku po lewej stronie bloga). Każda złotówka się liczy, dziękujemy za Waszą pomoc!


FUNDACJA DZIECIOM "ZDĄŻYĆ Z POMOCĄ"
UL. ŁOMIAŃSKA 5, 01-685 WARSZAWA
BPH S.A. ODZIAŁ W WARSZAWIE
KOD SWIFT (BIC): BPHKPLPK
NUMER KONTA:
61 1060 0076 0000 3310 0018 2660
TYTUŁ WPŁATY:
12979 NOWOSIELSKI KAMIL


WPŁATY ZAGRANICZNE:
1) w Dolarach amerykańskich (w kanadyjskich nie funkcjonuje)
PL 48 1060 0076 0000 3210 0019 6523
2) Euro:
PL 11 1060 0076 0000 3210 0019 6510
3) Wszystkie inne waluty:
PL 15 1060 0076 0000 3310 0018 2615