Kamil vs złośliwy nowotwór mózgu

sobota, 31 maja 2014

Niechciana rocznica

Kolejna bezsenna noc, kolejna na wielu rozmyślaniach o przyszłości, a nie powiem, że i też nie o przeszłości.. no cóż -tylko ludźmi jesteśmy.

21 maja 2014 roku mijają dwa lata naszej walki o zdrowie Kamila. Nie chce mi się wierzyć, że to już tyle czasu. Z jednej strony jeszcze świeżo pamiętam nasze normalne życie, a z drugiej tak bardzo przesiąknąłem już tym co się dzieje od tego dłuższego czasu, że zaczynam zastanawiać się.. jakby to było, gdyby los był tak łaskawy i mógł podarować nam nasze zwykłe, normalne, szare życie od nowa..

Myśleliśmy, że przyjdzie stawić nam czoła tradycjom, które kochamy dużo wcześniej, ale udało się pojechać do domu na Święta Bożego Narodzenia (co niekoniecznie wspominamy dobrze, poprzez złe samopoczucie Kamila). Nasz "pierwszy raz" pojawił się nieco później- Święta Wielkanocne, które od ponad 20 lat spędzaliśmy dokładnie tak samo- jedząc w tej samej kuchni, przy tym samym stole przy którym siedział kiedyś nasz kochany dziadek i koniecznie wszyscy na swoich wyznaczonych miejscach. Takich naszych rodzinnych rytuałów jest kilka, czasem pojawiał się ktoś narwany, wpuszczając wiatr zmian.. ale.. szybko się wycofywał. My, żeby nie czuć wielkiej pustki, postanowiliśmy po prostu ten dzień zupełnie odpuścić- tak było łatwiej.. nie rozmyślać o tym.. bo przecież jeszcze siądziemy.. bardzo w to wierzymy- wszyscy razem.

Miesiące mijają szybko.. już kolejnych prawie 5 miesięcy naszego pobytu za Oceanem.. tygodnie czasem wyglądają zupełnie tak samo, a przerywa je tylko (albo aż) batalia wokół myślenia co dalej, co by tu poprawić, a co jeśli i tym podobne.. Może wydawać się nieco niezrozumiałe.. ale dla nas nie jest. Co jakiś czas dostaje po głowie wiadomością, że kolejna osoba odeszła z powodu glejaka.. a to przecież już nie jest temat odległy, tylko dotykający nas samych. I leczymy się, wyniki się poprawiają, ale sprawa jest zbyt poważna, żeby stracić czujność. Sprawy konsultujemy z osobami, które już na naszej drodze się pojawiły i które pomagają nam zachować trzeźwość umysłu. Najbardziej przerażające jest to w jak szybki sposób sytuacja może się odmienić- bywają osoby w remisji, które nagle umierają, bo guz wrócił. Bywają też osoby, które wyszły bądź z kliniki Burzyńskiego bądź z innych miejsc obronną ręką i One dają nadzieję..
Ciągle pamiętam towarzyszące mi uczucia od początku leczenia- gdy np. jechaliśmy do Brukseli na konsultacje- mimo, że czytałem, że lekarz jest niesamowity, to czułem, że pomocy nie znajdziemy- i nie znaleźliśmy.. tak było za każdym razem. Jednak gdy jeszcze nawet decyzja nie padła na Houston, to czułem, że to właśnie jest to miejsce, które może ocalić życie Kamilowi.. i byłem bardzo szczęśliwy gdy decyzja ta zapadła ostatecznie.. ale czas na oceny naszych decyzji przyjdzie o wiele później.

4 ostatnie miesiące były bardzo zmienne i wyczerpujące, bo samopoczucie Kamila chwiało się- bywało fatalne, gdy znów powracały ciężkie dni i każde "Daniel" przyprawiało mnie o palpitacje.. no ale bywały też tygodnie bardzo dobre (tak jak choćby ostatnie) które znów tak bardzo przywracają nadzieję.
Codziennie patrzymy na tłuszczaki na rękach Kamila, guzki które wiele osób ma, a które nie są złośliwe, ale.. pamiętam, gdy poszliśmy do pewnej Chinki, specjalistki medycyny chińskiej, która powiedziała niby nic nadzwyczajnego ale jednak utwierdzającego- żaden glejak nie jest taki sam, a ile glejaków tyle różnych powodów ich powstawania może być.
Pamiętam, że wspominała, że w przypadku Kamila to może chodzić o gospodarkę tłuszczową. I.. gdy guz Kamila zaczął się zmniejszać, zmniejszyły (a nie które zniknęły) guzki tłuszczowe na rękach i nogach. Przypadek? może tak, a może nie..

Szkoda, że tak tragicznie wygląda leczenie nowotworów w Polsce (na Świecie nieco lepiej, choć dalej źle). Już dawno choroba powinna skupiać wokół siebie specjalistów medycyny naturalnej oraz specjalistów medycyny tradycyjnej, aby znaleźć idealny środek. Ale nie.. niektórzy pukają się w głowę, niektórzy niedowierzają, że to mogłoby pomóc.. ale dziwnym trafem, kolejne osoby przyjeżdżają do Burzyńskiego, a także szukają innych metod.. po zetknięciu z "mistrzami" onkologii w naszym kraju. Mam nadzieję, że i my i właśnie Oni będą przykładem, że nie należy się bać podjąć decyzję samemu, sprzeciwić się autorytetom i dać sobie szansę na pokonanie choroby- inną drogą.

Na koniec kilka spostrzeżeń n. t. Kamila- dziwne ale cieszy mnie to,  że zaczyna mnie wkurzać, docinać, przegadywać, podpuszczać a czasem obrażać. Pamiętam wspaniałe czasy kiedy wojna była na porządku dziennym, a potem było normalnie. Jak Kamil zaczął chorować, to nie było już nic- pustka, próżnia.. tępo patrząca w ścianę postać.. nie pamiętam większej pustki w moim sercu, bo wszystko się skończyło i można było mówić wszystko, ale żadne słowa nie miały znaczenia, bo widziałem tak wstrząsające obrazy, które już chyba na zawsze pozostaną. No cóż.. wszyscy chorzy i ich bliscy wiedzą jak straszne są próby uporania się z własnymi demonami, tego co się widziało, co przeszło i całego lęku o nowy dzień.

Ciągle drżymy, że na wszystko nie wystarczy pieniędzy.. niedługo rozliczenia z PIT'ów, ale czy ludzie nie ochłonęli już nami? czy dalej będą chcieli nam pomagać?  tragiczne, że życie ludzkie dziś przelicza się na złotówki. Złotówki, które liczą minuty i godziny.
Dalej zbieramy, z wielką nadzieją, że uda nam się uzbierać wystarczająco, aby nie bać się losy leczenia..
Wielką pracę wykonali i wykonują setki ludzi, którzy dzielą się z nami tym co mają i w tym siła, bo jeśli jest nas dużo a pomoc choćby najmniejsza to potrafią dziać się cuda.
Z drugiej strony, ale to chyba jak każdy chory, czy jego rodzina marzyłbym, aby znalazł się ktoś kto zechciałby zasponsorować leczenie, chociaż w części.. ale wiem, jak wielu jest chorych, potrzebujących i ile próśb o pomoc. Wiem też, że każdy walczy o swoich bliskich, tak jak my o swojego członka rodziny. Więc, jeśli gdzieś tam jesteś, gdzieeeeś daleko i kiedyś przypadkowo wejdziesz na tego bloga, to proszę z całego serca- pomóż.

FUNDACJA DZIECIOM "ZDĄŻYĆ Z POMOCĄ"
UL. ŁOMIAŃSKA 5, 01-685 WARSZAWA
BPH S.A. ODZIAŁ W WARSZAWIE
KOD SWIFT (BIC): BPHKPLPK
NUMER KONTA:
61 1060 0076 0000 3310 0018 2660

TYTUŁ WPŁATY:
12979 NOWOSIELSKI KAMIL


WPŁATY ZAGRANICZNE:
1) w Dolarach amerykańskich (w kanadyjskich nie funkcjonuje)
PL 48 1060 0076 0000 3210 0019 6523
2) Euro:
PL 11 1060 0076 0000 3210 0019 6510
3) Wszystkie inne waluty:
PL 15 1060 0076 0000 3310 0018 2615


Wpłaty przez PAYPAL: Info@helpkamil.com