Kamil vs złośliwy nowotwór mózgu

niedziela, 28 lipca 2013

Początek szpitalnych batalii

Pomimo tego, że mieliśmy już umówione przyjęcie do szpitala we Wrocławiu zaczęliśmy pytać, szukać.. i tak okazało się, że kierunek Wrocław nie był nam dany, najprawdopodobniej - słusznie. Jeden ze znajomych polecił nam pojechanie do Nowej Soli na konsultacje do pewnego lekarza, tamten zalecił najpierw zrobienie biopsji a nie od razu zabieg.. skierował nas do neurochirurga w Gorzowie Wielkopolskim. Z dnia na dzień (był jeszcze maj 2012) Kamila przyjęli na oddział w Gorzowie, kilka dni nerwowego oczekiwania i pierwszy zabieg - pobranie wycinka guza do sprawdzenia co to w ogóle jest. Pamiętam jak przyjechał po zabiegu - widok straszny dla mnie, dla mamy.. przecież jeszcze kilkanaście dni wcześniej wracał z pracy, graliśmy w piłkę, normalnie żyliśmy, a teraz Kamil leży na łóżku, ciężko oddycha z rozciętą głową, na której widać dziwne oznaczniki potrzebne podczas operacji. Siedzieliśmy nad łóżkiem, nie mogliśmy powstrzymać łez i znów nie mogliśmy uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Ja sobie cicho powtarzałem, że już się coś dzieje, że guz zaraz się dowie, że się do niego dobierzemy.. 14 dni w Gorzowie, cały dzień w szpitalu, pod wieczór wracanie do pokoi gościnnych, które sobie wynajęliśmy i tak w kółko. w połowie czerwca wróciliśmy ze szpitala, Kamil trochę doszedł do siebie i jakoś funkcjonował. 

Kolejnym etapem miał być Lublin - docelowa stacja, tam miała się odbyć operacja. Mieliśmy sobie rozbić podróż na dwa dni, a w połowie drogi zatrzymać się u cioci w Knurowie, koło Gliwic. Jako że jej synowa pracuje w służbie zdrowia to zaproponowała jeszcze konsultację u cenionego w tamtych rejonach neurochirurga.. powiedzieliśmy OK przecież to tylko konsultacja. Kolejnego dnia pojechaliśmy do szpitala w Sosnowcu, profesor zaprosił nas na krótką rozmowę i zaproponował plan działania: mapowanie mózgu dla określenia kluczowych dla funkcjonowania obszarów, to wszystko po to aby precyzyjnie wyciąć nowotwór a nie uszkodzić zdrowych tkanek. Moja pierwsza odpowiedź brzmiała - NIE, jedziemy do Lublina, wiele o nim czytałem, wiele dobrego pisali ludzie i polecali go lekarze.. nie chciałem tam zostać. Jednak los zdecydował inaczej.. zaraz po wyjściu z gabinetu Kamil źle się poczuł, zaczął słabnąć i w kilka minut znalazł się w szpitalnym oddziale ratunkowym, zszedł do nas lekarz i powiedział, że to wszystko na tle nerwowym, że nic się nie dzieje. Po tej akcji Profesor zaproponował, żeby Kamil już nigdzie nie jechał i został tam.. uznaliśmy to za jakiś znak i tak też zrobiliśmy. Kamil został przyjęty na oddział, kilka dni później miał zrobione mapowanie mózgu w Gliwicach i był przygotowywany do operacji. Czekaliśmy ze spokojem, nerwy udzieliły się przed zabiegiem..