Kamil vs złośliwy nowotwór mózgu

niedziela, 28 lipca 2013

Przeklęty maj 2012...

 Maj 2012, wspomnienie jeszcze tak świeże.. piękny, słoneczny dzień w Jeleniej Górze i nawet przez myśl mi nie przeszło, że może się tak skończyć.Tydzień wcześniej z Kamilem byliśmy tam żeby zrobić rezonans. Kamila sporo czasu bolała głowa, nie codziennie, ale często, nieraz miał też zawroty.. nic innego się nie działo, można to było pomylić z innymi - banalnymi schorzeniami. Pytaliśmy lekarzy - aaa.. może to błędnik, pewnie nic groźnego, więc jeśli LEKARZ tak mówi to czemu mamy myśleć inaczej.. nóż mi się w kieszeni otwiera i najchętniej wszystkich tych dziadów leniwych, zachłannych na kasę i nie myślących wrzuciłbym do rzeki z kamieniem u nogi. Na tych oddanych i traktujących poważnie swoją pracę niestety nie jest łatwo trafić..(ale oczywiście czasem się zdarzają- na kilku takich też natrafiliśmy- skromnych i rzetelnie wykonujących swoją pracę i im  jesteśmy bardzo wdzięczni).. no ale nic, wracając do majowych wspomnień....po wynik pojechałem sam, bo Kamil był w pracy, myślałem sobie "aaa.. fajna wycieczka, pogoda fajna, co ma być źle?". Zresztą miasto to dobrze nam się kojarzy, obydwaj w tym mieście studiowaliśmy, więc zawsze miło się tam wraca. Trochę pospacerowałem, pozwiedzałem stare zakątki, bo wynik nie uciekał, był i czekał przecież na mnie. W końcu poszedłem, odebrałem wyniki, ale czułem jakiś dziwny niepokój, nie chciałem otwierać w domu, zrobiłem to od razu, czytam jak szalony słowa, które niewiele mi mówią ale zbliżam się do końca i pamiętam doskonale.. "obszar mogący odpowiadać obecności zmiany rozrostowej o typie ASTROCYTOMA bez ewidentnie wyodrębnionej masy guza"... czerwone światło - rozrostowej? masy guza? uczucia w tym momencie nie da się opisać słowami, pamiętam tylko, że od razu rozryczałem się jak dziecko, zobaczyłem jeszcze tylko kto się podpisał na badaniu i poleciałem do Pani doktor.. chwila oczekiwania i kolejny cios... "Pan jest bratem Kamila?, niestety, nie wygląda to dobrze, trzeba szybko działać, dobra klinika jest w Lublinie" - nokaut.. trzymałem kartkę z wynikiem szedłem po korytarzu i ryczałem, z każdym krokiem w stronę samochodu coraz bardziej, dla mnie to już był koniec świata, w jednej chwili, w jednym momencie, ale jeszcze nie dawałem do końca wiary, że to najgorsze z najgorszych. 

Wsiadłem do samochodu.. dzwoni mamuśka.. pyta jak tam.. mówię, że nie jest dobrze, że jest guz, ledwo to wydukałem, zaczął się ryk przez telefon i prośba żebym jechał ostrożnie. Całą drogę ledwo widziałem drogę, krzyczałem, przeklinałem niebiosa i powtarzałem, że to nieprawda!!! pobiegliśmy od razu z mamuśką do zaprzyjaźnionej Pani neurolog i pokazujemy wyniki, Jej słowa tylko potwierdziły całą sytuację, wzięła telefon do ręki i wykonała kilka telefonów, już na kolejny dzień umówiła nas na wizytę u neurochirurga we Wrocławiu. Wróciliśmy do domu, usiedliśmy na łóżku i znów płacz.. Kamil zaraz wrócił z pracy, wszedł do nas do pokoju i pamiętam swoje i jego słowa, mówię "wyjdź mi stąd!!" na co On "co ja Ci zrobiłem?". Nie chciałem Go widzieć, nienawidziłem za to co się stało i tak cholernie było mi przykro.. kolejne godziny można opisywać podobnie, płacz, załamanie, płacz, płacz... nazajutrz wizyta we Wrocławiu..godzina oczekiwania na doktora.. włączył płytkę z obrazem i już jasno powiedział: "RAK, ale widać, że jest to spokojna zmiana" znów głowa nam opadła i zaczęliśmy ryczeć, "tylko nie to tylko nie to" mówiliśmy. Doktor od razu zlecił operację, żeby nie czekać, ale powiedział, że jest to bardzo trudne miejsce do operowania, na miejscu umówiliśmy termin przyjęcia. Ze szpitala wszyscy już wyszliśmy zapłakani, Pani Neurolog uspokajała nas telefonicznie.. będzie dobrze.. musi... kolejnego dnia pojechaliśmy na wieś do babci.. siedzieliśmy wszyscy na ławce, nie było rozmów, była cisza.. czułem jak każda część mojego ciała się poddaje i nie ma siły na nic, Kamil chodził ze wzrokiem spuszczonym w ziemię, siadł na mostku nad rzeką i siedział ze spuszczoną głową.. serce się kroiło, dowiedziałem się co to prawdziwy ból metafizyczny.. bo duszę moją rozrywało..